wtorek, 5 stycznia 2010

Samotność - Makra

Czytając ostatnio książkę Stanisława Srokowskiego napotkałam momenty, które natychmiast mi przywiodły na myśl moje "Makra". Oto fragment tekstu i wiersz:

- Sprawa jest jasna, proszę państwa. Atakują nas masy zmarszczek, bruzd i wgłębień. Zbierają się między oczami, pod pachami, wokół nosa, ust, pod szyją. To prawdziwa inwazja zmarszczek. Podstępne kolumny bruzd. Nawałnica pełzającego i zdradliwego robactwa. Szarańcza rys i pęknięć. Pospolite ruszenie zmarszczek atakuje nasze wargi, podbródki, policzki, piersi. Wkrada się między uda. Zasiewa w genitaliach. - Wypielęgnowane i tłuściutkie łapki profesora Winkarta nie mogły się już opędzić od nawałnicy zmarszczek atakujących go ze wszystkich stron.
Pani profesorowa wiedziała, że musi okazać się kobietą czynu.
- Ależ, drogi Krzysztofie - przerwała mu wykład - chwilę odpocznij.
Osłupiał, widząc jej ruszające się usta.
- Musimy sobie z nimi poradzić, Ula! - powiedział w natchnieniu. - Czy wiesz, ile ich już jest? Miliardy! I nadal pełzną, suną, atakują, włażą pod skórę, pożerają nas od środka, zdobywszy żyły, tętnice i narządy wewnętrzne. Bo i tam już dotarły. Wznoszą się na szczyty bytu! - przerwał patetycznie. I zaczął nasłuchiwać. Uniósł głowę do sufitu, jakby słyszał cichy rytm czyichś kroków.

Stanisław Srokowski, Samotność, Warszawa 2008


Makra

Oglądam roztocza: mają szczękoczułki
i nogogłaszczki. Widziałam film, gnieździły się
nawet w skórze brody, czoła i policzków. Wnętrza

są pełne pasożytów. Żerują na myślach, mowie
i uczynkach. Kiedy próbujemy przebijać się,
łagodnie głaszczą, żeby wyciszyć, szepczą: szaa,

szaaa, już dobrze, dobrze. Daję się oszukać,
nadstawiam czasowi ciało: bierz i jedz;
pod oczyma, na dłoniach, udach i piersiach

ściga się obce. Drżę – wiem,
kiedyś dotrze do serca i mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz