wtorek, 9 listopada 2010

źródło, Wiesław Kazanecki

a
jemu
została
tylko chęć
pobożna dłoń
aby znowu napiąć
ścięgna palców bólu
pochłeptać ze spoconej
skóry zdartą obgryzać tak
dokładnie żeby żaden skrawek
nie  stwardniał nad mięsem kiedy
spotkają się znowu u podnóża skały
tak  hardej  że  nie  zniży  jej  stromizny
niczym ani groźbą jedynym co dorzucić do
szczytu  potrafi  ani zmiękczyć błaganiem potu
co  się  stacza  z  całego  ciała  tak  obficie  że  ze
zbocza jak strumień  górski  spada  z  zaciekłością  w
dół oto znowu powraca do swego kamienia Syzyf źródło
dorzeczem  nabrzmiałych  żył  Syzyf  źródło  początek  rzek

2 komentarze:

  1. Nie wiem, czym się zachwycać. Taka poezja konkretna, którą Wiesiek w młodości starał się uprawiać (ten wiersz z ukazał się w 1969 w 'Portrecie z nagonką', który był gotowy już w 1966 - Wiesław miał więc max. 27 lat!). Dużo takich tekstów, tak formalnie stylizowanych, wtedy powstawało; byli też lepsi od niego. Ale, jak każdy, WK szukał formy - a też i nie mieścił się w formie; że aż uciekał i w Różewiczowy "reportażyzm" (termin ten przed chwila wymyśliłem), i w gazetowy donos, i - w ostatnim okresie życia - w poetycką prozodię.
    Niezły tekst, nawet dobry - ale od zachwytów "bezdyskusyjności" pochwalnie czytanej przez mojego pre-komentarora - dalekim...

    OdpowiedzUsuń