środa, 21 kwietnia 2010
czwartek, 15 kwietnia 2010
Byle co
Zachciało mi się dziś napisać o byle czym. Żadnych mądrości, żadnych cytatów, wierszy, przemyśleń. Bolą mnie wszystkie mięśnie, z dwóch powodów.
Ten pierwszy to prawo jazdy, zachciało mi się na stare lata i teraz mam, po pierwszych "jazdach", zakwasy. Słowo! Bolą mnie mięśnie nóg, hyhy. A wszystko przez to, że te pedały trzeba tak mocno przyciskać...
A jakby było mi tego mało (tu będzie drugi powód bólu mięśni), to po pracy słoneczko mnie zachęciło do wyciągnięcia z piwnicy roweru - i hajda! Sezon rowerowy najwyższy czas zainaugurować!
Pojechałam moją ulubioną polną drogą "ku granicy dzieciństwa" - za tory. Słońce świeciło, ptaszki darły się jak opętane, od pól czuć było obornikiem - ziemia potrzebuje wsparcia, żeby urodzić, tyle pokoleń z niej korzystało. Czarodziejskie miejsce, tory, pola obok, gdzie zbierałam kiedyś ziemniaki i bawiłam w kukurydzianych zaroślach w chowanego, zmieniły się niby, a jednocześnie pozostało tam coś dawnego, co przywołało dzieciństwo.
Ale, ale... Dość rozczulania się... Przez te wędrówkowe zachcianki ledwo mogę się poruszać i jedyną pociechą jest gorąca kąpiel, która za chwilę mnie otuli pachnącą pianą. A potem łóżko i sen. Dobranoc Państwu. :)
Ten pierwszy to prawo jazdy, zachciało mi się na stare lata i teraz mam, po pierwszych "jazdach", zakwasy. Słowo! Bolą mnie mięśnie nóg, hyhy. A wszystko przez to, że te pedały trzeba tak mocno przyciskać...
A jakby było mi tego mało (tu będzie drugi powód bólu mięśni), to po pracy słoneczko mnie zachęciło do wyciągnięcia z piwnicy roweru - i hajda! Sezon rowerowy najwyższy czas zainaugurować!
Pojechałam moją ulubioną polną drogą "ku granicy dzieciństwa" - za tory. Słońce świeciło, ptaszki darły się jak opętane, od pól czuć było obornikiem - ziemia potrzebuje wsparcia, żeby urodzić, tyle pokoleń z niej korzystało. Czarodziejskie miejsce, tory, pola obok, gdzie zbierałam kiedyś ziemniaki i bawiłam w kukurydzianych zaroślach w chowanego, zmieniły się niby, a jednocześnie pozostało tam coś dawnego, co przywołało dzieciństwo.
Ale, ale... Dość rozczulania się... Przez te wędrówkowe zachcianki ledwo mogę się poruszać i jedyną pociechą jest gorąca kąpiel, która za chwilę mnie otuli pachnącą pianą. A potem łóżko i sen. Dobranoc Państwu. :)
poniedziałek, 12 kwietnia 2010
Ostatni list
Katyń 1940
Skreślam dziś do Ciebie kilka słów,
Chociaż wiem, nie dojdą chyba znów...
Piszę stąd do Ciebie ten ostatni raz:
Żegnaj już, kochanie... Na mnie czas...
Nocą wciąż te same miewam sny:
Piękną panną młodą jesteś w nich...
Synek pewnie urósł... Za mnie przytul go...
Teraz jeszcze trudniej odejść stąd...
W takiej, jak ta, chwili chce się żyć...
Wszystko jest nieważne - byle być...
Lecz wyboru nie dał dobry Bóg;
Stoję dziś u kresu moich dróg...
Każą nam wysiadać... To już tu?...
Ten brzozowy lasek - to mój grób...
Jeszcze tylko westchnę jeden raz...
Jeszcze myśl ostatnia: Kocham Was...
sł. i muz. Lech Makowiecki
Tutaj można posłuchać.
Skreślam dziś do Ciebie kilka słów,
Chociaż wiem, nie dojdą chyba znów...
Piszę stąd do Ciebie ten ostatni raz:
Żegnaj już, kochanie... Na mnie czas...
Nocą wciąż te same miewam sny:
Piękną panną młodą jesteś w nich...
Synek pewnie urósł... Za mnie przytul go...
Teraz jeszcze trudniej odejść stąd...
W takiej, jak ta, chwili chce się żyć...
Wszystko jest nieważne - byle być...
Lecz wyboru nie dał dobry Bóg;
Stoję dziś u kresu moich dróg...
Każą nam wysiadać... To już tu?...
Ten brzozowy lasek - to mój grób...
Jeszcze tylko westchnę jeden raz...
Jeszcze myśl ostatnia: Kocham Was...
sł. i muz. Lech Makowiecki
Tutaj można posłuchać.
wtorek, 6 kwietnia 2010
Czytając E. E. Cummingsa
[w górę do ciszy]
w górę do ciszy zielonej
ciszy z białą ziemią w środku
wkrótce(pocałuj mnie)odejdziesz
w przestrzeń poranka młodego
poranka z ciepłym światem w środku
(pocałuj mnie)wkrótce odejdziesz
dalej do słońca pięknego
słońca z twardym dniem pośrodku
wkrótce odejdziesz(pocałuj mnie
aż do dna pamięci i twojej
pamięci i zapamiętania
ja)pocałuj mnie(odejdę)
Przeł. Piotr Sommer
w górę do ciszy zielonej
ciszy z białą ziemią w środku
wkrótce(pocałuj mnie)odejdziesz
w przestrzeń poranka młodego
poranka z ciepłym światem w środku
(pocałuj mnie)wkrótce odejdziesz
dalej do słońca pięknego
słońca z twardym dniem pośrodku
wkrótce odejdziesz(pocałuj mnie
aż do dna pamięci i twojej
pamięci i zapamiętania
ja)pocałuj mnie(odejdę)
Przeł. Piotr Sommer
poniedziałek, 5 kwietnia 2010
Świat trzeba unieruchomić
Znajomość z autorem książki z pewnością jest czynnikiem negatywnie wpływającym na obiektywność sądów. Paradoksalnie jednak, pozwala w pewnym sensie poszerzyć pole interpretacji o elementy "oautorskie". Niestety, istnieje ryzyko, że wówczas próba interpretacji stanie się cyklem nadużyć interpretacyjnych. W przypadku tomiku Magdaleny słyszę iście diabelskie podszepty pełne pokus, aby bohatera lirycznego utożsamiać z autorką. Spróbuję jednak zaryzykować i w paru słowach skreślić opinię na temat tomiku o jakże wymownym tytule "Fabryka tanich butów".
Próby interpretacji tytułu pojawiały się właściwie od momentu wydania książki. I Jakub Sajkowski, i Patryk Chrzan wyjaśniali tytuł nawiązując do słów autorki, która tłumaczyła, że czasem chcąc nie chcąc rzeczywistość staje się taką fabryką, a my "producentami" tanich wierszy, życiowych decyzji, związków, et caetera, nie ma sensu przed tym uciekać, ale nie oznacza to, że należy się poddać. Ja jednak nie mogę się opędzić od pewnego skojarzenia z wierszem Bolesława Leśmiana (poety, z którego twórczością wiersze Magdaleny nie mają wiele wspólnego) "Trupięgi". Z jednej strony - te buty wkładane zmarłemu na tzw. "ostatnią drogę" były bardzo tanie (owszem, można się zastanawiać czy mogłaby istnieć fabryka takowych), ale z drugiej, z drugiej... Ażeby pokazać Państwu, o co mi chodzi, muszę zacytować fragment leśmianowej twórczości:
Ja - poeta, co z nędzy chciałem się wymigać,
Aby śpiewać bez troski i wieczność rozstrzygać,
Gdy mnie w noc okradziono, drwię z ziemskiej mitręgi,
Bo wiem, że tam - w zaświatach mam swoje trupięgi!
Dar kochanki czy wrogów chytra zapomoga? -
Wszystko jedno! W trupięgach pobiegnę do Boga!
I będę się chełpliwie przechadzał w zaświecie,
Właśnie tam i z powrotem po obłoków grzbiecie,
I raz jeszcze - i nieraz - do trzeciego razu,
Nie szczędząc oczom Boga moich stóp pokazu!
A jeśli Bóg, cudaczną urażony pychą,
Wzgardzi mną, jak nicością, obutą zbyt licho,
Ja - gniewny, nim się duch mój z prochem utożsami,
Będę tupał na Niego tymi trupięgami!
Właśnie, właśnie... Widzę oczyma wyobraźni, jak autorka "Fabryki..." tupie na Pana Boga, ile sił ma w nogach. I tak właśnie czytam jej wiersze. Co prawda, stopy ma obute nie w trupięgi, ale z pewnością są to nieodpowiednie buty ("O konieczności trzymania bambusa w przegotowanej wodzie"). Uparcie tupie i tupie, jak gdyby sprawdzała wytrzymałość Stwórcy, trochę jak dziecko, które czeka na reakcję. A przecież, jeżeli On zareaguje, to przecież JEST. Jakakolwiek to by nie była reakcja.
To "tupanie" można zauważyć z w kręgach tematycznych, po których porusza się autorka. Część wierszy ma z pewnością autobiograficzne konotacje. Przykładem może być otwierający książkę, "Trzydzieści trzy", kolejny, "Ultrasonografia", czy ten, w którym podmiot liryczny podpowiada: po trzydziestce zrobiłam się znów sentymentalna ("O konieczności trzymania bambusa w przegotowanej wodzie"). Utwory dedykowane najbliższym, takie jak "Mam świat i ciebie na myśli" (córce) albo "Magdalena" (prababci) kuszą, by chociaż chwilowo utożsamić autorkę z bohaterką tomiku.
Wychodząc od tekstów autotematycznych przechodzi autorka w kolejny krąg, krąg relacji damsko-męskich. Różne są te relacje. Bohaterka tęskni, kocha, żegna: kobiety żegnają zawsze tak samo,/ a potem zachodzą wszystkie ich słońca ("Lizbona"), cierpi, wyjaśnia: właściwie nie mam do nas żalu./ wszystko wygląda, jak tego chcemy,/ na czarno-białych fotografiach ("Wiesz, bo ja nie jestem rozmienialna"). Ot, kobieta. Często jednak pojawia się mężczyzna jako siła niszcząca, związek z nim, zamiast wzbogacać, ogołaca. Szczególnie mocnym akcentem jest "Zemsta", gdzie czytamy: odebrała sobie mowę, bo musiałaby zabić./ chciałaby aby zdechł albo pieścił językiem./ nie wie, co byłoby przyjemniejsze czy wiersz "Wszystkie wojny światowe toczą się za plecami" z twierdzeniem, że intelektualiści oddychają przez nos./ nie lubią się odwracać, patrzeć w twarz./ z każdym ruchem wbijają słowo./ akupunktura pozornie sterylnych igieł/ i mdląca woń wyczuwalna w powietrzu.// nie pachnie się przy próbie sił ani w odwecie./ za ilością wystawionych sztuk stoi ból.
Te relacje damsko-męskie niejednokrotnie przechodzą w relacje erotyczne, a uniesienia erotyczne są opisywane językiem religii. I tu najbardziej "słychać tupanie", właśnie kiedy Magdalena pisze: jestem/ czystą niewinnością, to aniołowie robią/ ze mną rozkosznie święte świństwa. ("Psychokinetyczne niedorozwinięcie migdałków"), to nie modlitwa, więc będzie bez grzechu./ nie odwracaj głowy,/ kiedy nie ma nic do powiedzenia/ - oczy wystarczą.// wypełniamy jak kolorowankę/ pokój z nami. ("Fabryka tanich butów"), a w wierszu "Obraz" jeszcze bardziej obrazoburczo: rozpięto mnie, rozkrzyżowano i schnę.
Szczególnie istotny dla całego tomu wydaje się wiersz "Negatyw", z twierdzeniem, że świat trzeba unieruchomić, bo tylko tak/ można spojrzeć mu w oczy,// rozszerzone do bólu z przerażenia. Istotny, gdyż widzę w książce "unieruchamianie świata" i przyglądanie się, a jeszcze bardziej - odczuwanie opisywanego bólu.
Sądzę, że tom Magdaleny wpisuje się w nurt tzw. poezji konfesyjnej, zarówno przez przyjmowanie pewnej formy zwierzenia, spowiedzi, wyznania, jak i wprowadzanie do tekstu faktów łączących się z biografią lub sugerujących w inny sposób, że to autorka jest bohaterką opisywanych wydarzeń. Granica między „ja” autora a „ja” poetyckim zaciera się, ale w wierszach można dostrzec mocno zarysowane „ja” mówiące. Z pewnością "Fabryka tanich butów" do lektur łatwych nie należy, jest to jednak mocny akcent wśród ubiegłorocznych debiutów.
Magdalena Gałkowska, Fabryka tanich butów
Łódź 2009
Próby interpretacji tytułu pojawiały się właściwie od momentu wydania książki. I Jakub Sajkowski, i Patryk Chrzan wyjaśniali tytuł nawiązując do słów autorki, która tłumaczyła, że czasem chcąc nie chcąc rzeczywistość staje się taką fabryką, a my "producentami" tanich wierszy, życiowych decyzji, związków, et caetera, nie ma sensu przed tym uciekać, ale nie oznacza to, że należy się poddać. Ja jednak nie mogę się opędzić od pewnego skojarzenia z wierszem Bolesława Leśmiana (poety, z którego twórczością wiersze Magdaleny nie mają wiele wspólnego) "Trupięgi". Z jednej strony - te buty wkładane zmarłemu na tzw. "ostatnią drogę" były bardzo tanie (owszem, można się zastanawiać czy mogłaby istnieć fabryka takowych), ale z drugiej, z drugiej... Ażeby pokazać Państwu, o co mi chodzi, muszę zacytować fragment leśmianowej twórczości:
Ja - poeta, co z nędzy chciałem się wymigać,
Aby śpiewać bez troski i wieczność rozstrzygać,
Gdy mnie w noc okradziono, drwię z ziemskiej mitręgi,
Bo wiem, że tam - w zaświatach mam swoje trupięgi!
Dar kochanki czy wrogów chytra zapomoga? -
Wszystko jedno! W trupięgach pobiegnę do Boga!
I będę się chełpliwie przechadzał w zaświecie,
Właśnie tam i z powrotem po obłoków grzbiecie,
I raz jeszcze - i nieraz - do trzeciego razu,
Nie szczędząc oczom Boga moich stóp pokazu!
A jeśli Bóg, cudaczną urażony pychą,
Wzgardzi mną, jak nicością, obutą zbyt licho,
Ja - gniewny, nim się duch mój z prochem utożsami,
Będę tupał na Niego tymi trupięgami!
Właśnie, właśnie... Widzę oczyma wyobraźni, jak autorka "Fabryki..." tupie na Pana Boga, ile sił ma w nogach. I tak właśnie czytam jej wiersze. Co prawda, stopy ma obute nie w trupięgi, ale z pewnością są to nieodpowiednie buty ("O konieczności trzymania bambusa w przegotowanej wodzie"). Uparcie tupie i tupie, jak gdyby sprawdzała wytrzymałość Stwórcy, trochę jak dziecko, które czeka na reakcję. A przecież, jeżeli On zareaguje, to przecież JEST. Jakakolwiek to by nie była reakcja.
To "tupanie" można zauważyć z w kręgach tematycznych, po których porusza się autorka. Część wierszy ma z pewnością autobiograficzne konotacje. Przykładem może być otwierający książkę, "Trzydzieści trzy", kolejny, "Ultrasonografia", czy ten, w którym podmiot liryczny podpowiada: po trzydziestce zrobiłam się znów sentymentalna ("O konieczności trzymania bambusa w przegotowanej wodzie"). Utwory dedykowane najbliższym, takie jak "Mam świat i ciebie na myśli" (córce) albo "Magdalena" (prababci) kuszą, by chociaż chwilowo utożsamić autorkę z bohaterką tomiku.
Wychodząc od tekstów autotematycznych przechodzi autorka w kolejny krąg, krąg relacji damsko-męskich. Różne są te relacje. Bohaterka tęskni, kocha, żegna: kobiety żegnają zawsze tak samo,/ a potem zachodzą wszystkie ich słońca ("Lizbona"), cierpi, wyjaśnia: właściwie nie mam do nas żalu./ wszystko wygląda, jak tego chcemy,/ na czarno-białych fotografiach ("Wiesz, bo ja nie jestem rozmienialna"). Ot, kobieta. Często jednak pojawia się mężczyzna jako siła niszcząca, związek z nim, zamiast wzbogacać, ogołaca. Szczególnie mocnym akcentem jest "Zemsta", gdzie czytamy: odebrała sobie mowę, bo musiałaby zabić./ chciałaby aby zdechł albo pieścił językiem./ nie wie, co byłoby przyjemniejsze czy wiersz "Wszystkie wojny światowe toczą się za plecami" z twierdzeniem, że intelektualiści oddychają przez nos./ nie lubią się odwracać, patrzeć w twarz./ z każdym ruchem wbijają słowo./ akupunktura pozornie sterylnych igieł/ i mdląca woń wyczuwalna w powietrzu.// nie pachnie się przy próbie sił ani w odwecie./ za ilością wystawionych sztuk stoi ból.
Te relacje damsko-męskie niejednokrotnie przechodzą w relacje erotyczne, a uniesienia erotyczne są opisywane językiem religii. I tu najbardziej "słychać tupanie", właśnie kiedy Magdalena pisze: jestem/ czystą niewinnością, to aniołowie robią/ ze mną rozkosznie święte świństwa. ("Psychokinetyczne niedorozwinięcie migdałków"), to nie modlitwa, więc będzie bez grzechu./ nie odwracaj głowy,/ kiedy nie ma nic do powiedzenia/ - oczy wystarczą.// wypełniamy jak kolorowankę/ pokój z nami. ("Fabryka tanich butów"), a w wierszu "Obraz" jeszcze bardziej obrazoburczo: rozpięto mnie, rozkrzyżowano i schnę.
Szczególnie istotny dla całego tomu wydaje się wiersz "Negatyw", z twierdzeniem, że świat trzeba unieruchomić, bo tylko tak/ można spojrzeć mu w oczy,// rozszerzone do bólu z przerażenia. Istotny, gdyż widzę w książce "unieruchamianie świata" i przyglądanie się, a jeszcze bardziej - odczuwanie opisywanego bólu.
Sądzę, że tom Magdaleny wpisuje się w nurt tzw. poezji konfesyjnej, zarówno przez przyjmowanie pewnej formy zwierzenia, spowiedzi, wyznania, jak i wprowadzanie do tekstu faktów łączących się z biografią lub sugerujących w inny sposób, że to autorka jest bohaterką opisywanych wydarzeń. Granica między „ja” autora a „ja” poetyckim zaciera się, ale w wierszach można dostrzec mocno zarysowane „ja” mówiące. Z pewnością "Fabryka tanich butów" do lektur łatwych nie należy, jest to jednak mocny akcent wśród ubiegłorocznych debiutów.
Magdalena Gałkowska, Fabryka tanich butów
Łódź 2009
sobota, 3 kwietnia 2010
Wielkanoc
Wszystkim, którzy tutaj zaglądają życzę odrodzenia, przełamania trudności, chęci i możliwości rozpoczynania od nowa. Spokojnego, radosnego i owocnego świętowania Zmartwychwstania.
piątek, 2 kwietnia 2010
Niespodzianka nad niespodziankami
Spotkała mnie wczoraj. Wpadłam na chwilę do pracy i w tym momencie odwiedził nas listonosz, który wręczył kopertę zaadresowaną na moje imię i nazwisko oraz adres szkoły. Adres został napisany nieznanym mi charakterem, więc lekko zaskoczona otwierałam, żeby sprawdzić, kto mi przysłał pocztówkę.
I otóż, otóż... zobaczyłam KTO i z wrażenia zamarłam.
Kartkę z gratulacjami i życzeniami otrzymałam od Pana Edwarda Redlińskiego.
Zdarzyło mi się kiedyś poznać tego Pisarza, z wielu powodów jest dla mnie kimś ważnym. Miałam możliwość przekazać swoją książkę, ale nie spodziewałam się - ze zrozumiałych względów - odpowiedzi. A tu - nadeszła, na dodatek tak miła. Po cichu przyznaję się do wzruszenia.
I otóż, otóż... zobaczyłam KTO i z wrażenia zamarłam.
Kartkę z gratulacjami i życzeniami otrzymałam od Pana Edwarda Redlińskiego.
Zdarzyło mi się kiedyś poznać tego Pisarza, z wielu powodów jest dla mnie kimś ważnym. Miałam możliwość przekazać swoją książkę, ale nie spodziewałam się - ze zrozumiałych względów - odpowiedzi. A tu - nadeszła, na dodatek tak miła. Po cichu przyznaję się do wzruszenia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)