wtorek, 4 stycznia 2011

O tym, że Internet tylko przeszkadza...

"Im pewnie kiedyś było łatwiej pisać, tym pisarzom znaczy, bo nie mieli Internetu. Nie zagadywał ich ktoś ciągle na gg, więc jak już mieli wenę, to raczej konkretną. A ja to mam trochę trudniej, bo ilekroć siadam do pisania, okazuje się, że Aśka jest dostępny i przesyła wiadomość. Albo przypomina mi się, że miałam sprawdzić, kiedy i na co umarł Steinbeck, więc go wklepuję w Google, po czym klikając w kolejne linki, dochodzę, na przykład, do wojny w Korei, zapominam, co miałam robić i idę po piwo, zanim mi Żabkę zamkną."
Dominika Ciechanowicz, O pisaniu książek i paru innych sprawach
Migotania, przejaśnienia, nr 4 (29) 2010

A byłam przekonana, że tylko ja tak mam... ;)

8 komentarzy:

  1. ja tez tak mam :) ale już sie nauczyłam zapisywac w komórce w notatniku, dzięki rafałowi nic mi nie umyka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja w tym artykule wyczytałam jeszcze kilka ciekawych perełek :) I mam pod nosem sklep 24h i to jest kicha...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tereniu, jak dla mnie żenua. Net w niczym mi nie przeszkadza. Pisanie nie polega, chyba na tym, o czym mówi ta Pani. Ale oczywiście mogę nie mieć racji.

    OdpowiedzUsuń
  4. A widzisz, Madziu, ja się nie nauczyłam w notatniku. :)

    Margo, mój zamykają o 20.00 zimą, na szczęście. ;)


    Oj, Marku, autorka sobie żartobliwie poczyna, to nie jest na serio, te słowa. Tak naprawdę, to takie kpienie z własnej słabości. Oczywiście, że to żadna wina Internetu tylko ludzkich skłonności, żeby znaleźć wytłumaczenie dla swojej niekonsekwencji czy nieobowiązkowości.

    I powiem, że sama się złapałam na tym, że daję się Googlom wciągnąć czy rozgadać się na gg, kiedy powinnam czym innym się zająć. I sama z siebie się śmieję. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. aśka prawie nigdy nie jest dostępny za wyjątkiem momentów kiedy zepsuwa się gg :]

    mam jakąś schizzę, przeczytałam "migdalenia przejaśnienia"
    co moze wiele znaczyć


    a poza tym wenie nie zaszkadza nic, vide wiersz o pieczarkach :]

    Pozdro z egocentrycznej struny :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha, włączyli nam wszystko (czyt. - prąd, wodę, ogrzewanie (bo na prąd) około 11tej) czyli zyjemy dalej, czyli jeźdźcy apokalipsy znowu dostali po palcach ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. a już ostatni garniec wody był! a już, Matka moja, na pomysł mój przyrodnika, spływiarza kajakowego- to rotopimy sniegu, głosem swem dydaktycznem wieloletniego pedagoża rzekła- a wiesz ty jaki śnieg je brudny!, gdy go w szklance roztopić?

    :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zrobiłam coś gorszego, przywiozłam z 20l różnych nalewek do domu, przez jakiś czas do sklepu będzie daleko...

    OdpowiedzUsuń