Zapraszam w najbliższy piątek, 30 września 2011 r. o godzinie 20.30, na wirtualną kompilację wystawy malarskiej i spotkania poetyckiego zorganizowaną przez ARTPUB GALERIA.
poniedziałek, 26 września 2011
niedziela, 25 września 2011
Powrót
gdzie strach jest strachem, smutek smutkiem, a ból boli
P. Podlipniak
Ostatni dzień lata - cisza naprawdę martwa. Ten
obraz pustej plaży, na której piasek, wygładzony
oddechem wiatru umierającego o świcie,
zapomina czasy kamienia (a ty pamiętasz?
biegliśmy w słońce jak w złocistą kurtynę,
żeby się schować przed zachodem świata).
Ostatni dzień, dwie ważki nad wydmami,
szmaragd skrzących się w promieniach
skrzydeł, dwie pary na spacerze z dwójką
rozkrzyczanych dzieci (pamiętasz?
śmiałeś się, że nasze będą takie same,
aż wstyd pokazać się między innymi).
Ostatni dzień, wyrzucone przez morze
szkło, o które skaleczyłeś rękę na wzgórzu
Wenus, tuż przy linii życia (pamiętasz,
ssałam ranę, przyjmowałam słodką
komunię, aż staliśmy się nierozdzielni).
Ostatni dzień lata, dwa powroty do miejsc
oddzielonych życiem - cisza tak bardzo
martwa.
P. Podlipniak
Ostatni dzień lata - cisza naprawdę martwa. Ten
obraz pustej plaży, na której piasek, wygładzony
oddechem wiatru umierającego o świcie,
zapomina czasy kamienia (a ty pamiętasz?
biegliśmy w słońce jak w złocistą kurtynę,
żeby się schować przed zachodem świata).
Ostatni dzień, dwie ważki nad wydmami,
szmaragd skrzących się w promieniach
skrzydeł, dwie pary na spacerze z dwójką
rozkrzyczanych dzieci (pamiętasz?
śmiałeś się, że nasze będą takie same,
aż wstyd pokazać się między innymi).
Ostatni dzień, wyrzucone przez morze
szkło, o które skaleczyłeś rękę na wzgórzu
Wenus, tuż przy linii życia (pamiętasz,
ssałam ranę, przyjmowałam słodką
komunię, aż staliśmy się nierozdzielni).
Ostatni dzień lata, dwa powroty do miejsc
oddzielonych życiem - cisza tak bardzo
martwa.
piątek, 23 września 2011
Nowa sZAFa otwarta!
A w niej...
POEZJA
ESEJ; FELIETON; RELACJE
POEZJA
Patryk Chrzan, Karol Graczyk, Marek Kołodziejski, Jacek Kukorowski, Paweł Łęczuk, Elżbieta Lipińska, Paweł Podlipniak, Małgorzata Południak, Teresa Radziewicz, Teresa Rudowicz, Robert Rutkowski, Cezary Sikorski, Monique Surdyka, Karol Samsel, Mirka Szychowiak, Krzysztof Tomanek, Izabela Wageman
PROZA
Jacek Durski, Arkadiusz Frania, Adrian Hyrsz, Michał Majewski, Sławomir Majewski, Mirosław Pisarkiewicz, Joanna Plesnar, Katarzyna Redmerska, Joanna Storczewska-Segieta, Gabriel Serafin, Piotr Suchocki, Anna Maria Zielonka
Sławomir Hornik - Światło-olśnienie-ogień
Izabela Fietkiewicz-Paszek - Relacja z Nocy Poetów
Izabela Fietkiewicz-Paszek - Relacja z Kutna
Izabela Fietkiewicz-Paszek - Relacja ze spotkania Doroty Surdyk i Jacka Kukorowskiego
Małgorzata Południak - "O walących wierszach", "Pragnienie"
Monika Mellerowska - "Kto podoła mistrzowi reportażu?"
Teresa Rudowicz - VII Edycja Portu Poetyckiego
FOTOGRAFIA-GRAFIKA-MALARSTWO
Barbara Bednarczyk, Monika Biermann, Anna Gebura, Piotr Duh-Imbor, Dominik Jasiński, Leszek Kostuj, Eric Lacombe, Edyta Leśniak, Marcus Gunnar Pettersson, Wiktor Najbor, Robert Romanowicz
TEATR
Teresa Radziewicz - "Kompleks Portnoya czyli Teatr Konsekwentny w Starej Prochowni", "Madame Butterfly - Teatr Wielki", "Wujaszek Wania - Teatr Polski w Warszawie"
EKFRAZA
Paweł Bernacki - "Przepisać obraz - kilka uwag na temat ekfrazy"
Jacek Sojan - "Norwidowska koncepcja ekfrazy czyli od przedmiotu do przedmiotu"
Cezary Sikorski - "Dlaczego Rilke... Dlaczego Elegie"
Krzysztof Schodowski - Karol Samsel -"Altissimum"
KRYTYKA LITERACKA/RECENZJA
Izabela Fietkiewicz-Paszek - "Jacek Sojan - Pocztówka spod lipy"
Beata Patrycja Klary - "Po ciemniejszej stronie siebie czyli gdy wszystko jest względne."
Joanna Mieszkowicz - "Malina"
Teresa Radziewicz - "Fabryka tanich butów" Magdaleny Gałkowskiej,
"Honi soit" - o wierszu Andrzeja Sosnowskiego, "Ślizgawki" Jakuba Sajkowskiego
Klaudia Raczek - "Lewatywa. Lewy przegląd letniej prasy literackiej", "Tworzyć rzeczywistość - Iwan Franko"
Teresa Rudowicz - "Izabela Wageman - W oszukiwaniu snu", "Piotr Mosoń - Separatum"
Jakub Sajkowski - "Wioletta Grzegorzewska - Inne obroty"
Karol Samsel - "Macie swoją śmierć", "Marzenie o Jokaście"
Aleksandra Słowik - "Jacek Krajl, poeta niebylejaki"
WYWIAD
Marek Doskocz z Martyną Raduchowską
Tamara Hebek z Tomaszem Hrynaczem
Aleksandra Szramek z Krystyną Czerni
Małgorzata Południak z Jackiem Witczyńskim
MULTIMEDIA
Mariusz Bober - Moja improwizacja
Tomasz Ślesicki - TVP1
Tomasz Ślesicki - Krótki film o króliku, którego nie było
Tomasz Śliwiński - Darkroom
Jurek Szukalski - "Ptaki są wolne" - Magdalena Krytkowska
czwartek, 22 września 2011
Czyta się Karpowicza - cz. II: chińskie ciasteczko
Kiedy kilka lat temu zaczęłam grać w literaki, odkryłam, że literakowy słownik zezwala na użycie form czasownika w czasie przeszłym, w rodzaju nijakim i nie tylko w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Byłom, robiłom, czytałom... I uczyłoś, śpiewałoś, tańczyłoś... Wówczas zastanawiałam się, kto i w jakiej sytuacji w ten sposób może mówić.
Kilkanaście dni temu trafiłam wreszcie w bibliotece na "Balladyny i romanse" Ignacego Karpowicza; po "Niehalo" i "Nowym kwiecie cesarza" chciałam sięgnąć po kolejną powieść tego autora. A powiem, że "Balladyny..." w ciągłym były czytaniu, polowałam na nie już od kilku miesięcy. Wreszcie jednak wpadły w moje ręce. Otworzyłam na pierwszej stronie i... cóż to... Narratorem pierwszoosobowym pierwszej cząstki okazało się... chińskie ciasteczko! Które o sobie mówiło, rzecz jasna, w rodzaju nijakim! Rozbawiło mnie to bardzo i - jednocześnie - wciągnęło od pierwszych stron w lekturę.
Co mogę powiedzieć w tym momencie, kiedy książkę nominowaną do nagrody Nike mam już za sobą? Przede wszystkim - po lekturze różnych rzeczy w ostatnim czasie wiem, co szczególnie cenię w powieści. Jest to tzw. "story". Książka musi opowiadać dobrą historię, fabuła ma wciągnąć i nie pozwolić się oderwać, zmuszać do powracania, aż do ostatniej strony. I z pewnością "Balladyny i romanse" mają swoją "story". Na dodatek na tyle niezwykłą, że w czytelniku budzi przeróżne uczucia. Zaczyna się z pozoru całkiem zwyczajnie - zwyczajne miejsca, zwyczajni ludzie, no może czasem jakieś niepokojące zdarzenia... Z biegiem akcji wszystko się zapętla, rozkręca, a apogeum osiąga, kiedy autor przenosi nas do... nieba, które zamieszkane jest przez rzesze bogów z różnych epok i religii. Funkcjonują obok siebie, w miarę zgodnie, w mieście miast do czasu, kiedy podejmują decyzję, że należy zamknąć niebo, a bogowie, gromadnie, zstąpią na ziemię - czyż to nie interesujące "story"! Jak najbardziej!
Gdybym jednak ktoś mnie zapytał - o czym są "Balladyny i romanse", powiedziałabym, że o sprawach wiecznych - o miłości i samotności, o pragnieniach i niespełnieniu. O życiu i śmierci. To wszystko podszyte nutką ironii, opisane z niemałym poczuciem humoru, czasami czarnego.
Przypomniałam sobie, już po lekturze, rozmowę na temat książki Karpowicza, w której usłyszałam, że to typowa powieść postmodernistyczna. Nie powiem, że nie, ale z przyjemnością takie postmodernistyczne powieści mogę czytać.
czwartek, 15 września 2011
Punkt A
Na strychu stare trzewiki, stos czasopism z lat 80, worki puszek
po piwie (pamiętam, jak ojciec przyniósł litrowego Faxa; pierwsze
miejsce w kolekcji i zawiść kumpli). Tłoczą się sprawy, do których
najbardziej pasują słowa: ciemność, wilgoć i oddech lub brak
tchu. Jak brzmi mianownik liczby pojedynczej? Nie istnieje,
bo zabraknąć tchu może tylko w parze. Pamiętam rok 1985;
Jaruzelski był jeszcze premierem, w sklepach wzrosły znów ceny,
dwa razy mieliśmy zaćmienie słońca i dwa razy zaćmienie księżyca,
na dnie Oceanu Atlantyckiego odnaleziono wrak Titanica, a ja
pierwszy raz pocałowałem Małgośkę. Nawet nie wsunąłem języka,
tylko zetknięcie ust, a byłem przekonany, że przestało być mi obce
słowo seks. Teraz robię porządki: makulatura, aluminium, śmietnik,
docieram do punktu B. Nie wiem, co z resztą poutykaną
w głowie, która wyfruwa nagle i krąży, krąży,
krąży; natrętna ćma.
po piwie (pamiętam, jak ojciec przyniósł litrowego Faxa; pierwsze
miejsce w kolekcji i zawiść kumpli). Tłoczą się sprawy, do których
najbardziej pasują słowa: ciemność, wilgoć i oddech lub brak
tchu. Jak brzmi mianownik liczby pojedynczej? Nie istnieje,
bo zabraknąć tchu może tylko w parze. Pamiętam rok 1985;
Jaruzelski był jeszcze premierem, w sklepach wzrosły znów ceny,
dwa razy mieliśmy zaćmienie słońca i dwa razy zaćmienie księżyca,
na dnie Oceanu Atlantyckiego odnaleziono wrak Titanica, a ja
pierwszy raz pocałowałem Małgośkę. Nawet nie wsunąłem języka,
tylko zetknięcie ust, a byłem przekonany, że przestało być mi obce
słowo seks. Teraz robię porządki: makulatura, aluminium, śmietnik,
docieram do punktu B. Nie wiem, co z resztą poutykaną
w głowie, która wyfruwa nagle i krąży, krąży,
krąży; natrętna ćma.
niedziela, 11 września 2011
Łódź w Białymstoku
Teatr, ach teatr, ta magia, czar, gdy w ciągu wieczoru jestem w Paryżu, w innych stolicach europejskich, w Stanach Zjednoczonych... Na dodatek w towarzystwie samej Edith Piaf... Słucham jej piosenek, oglądam życiowe klęski i szczęścia... Wszystko to za sprawą łódzkiego Teatru Małego w Manufakturze, który przyjechał do Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki w Białymstoku. Spektakl "Ja, Edith Piaf", jak sugeruje tytuł, opowiada historię francuskiej piosenkarki. Pomysł, nienowy - schorowanej, u kresu życia bohaterki, która wspomina i jeszcze raz przeżywa przeszłość - został odświeżony za sprawą wykorzystania lalki. Postać Edith Piaf, w czerni, ze szczupłą twarzą wyrzeźbioną w drewnie i ogromnymi, sugestywnymi oczami, usadzona na fotelu i animowana nierzadko przez kilku aktorów, wywiera niesamowite wrażenie. Podziw budzi aktorka grająca artystkę, która raz jest schorowaną Piaf, by za moment stawać się młodą Edith, śpiewającą, śpiewającą i śpiewającą, dla której życie bez muzyki i miłości jest nic nie warte. Sporo ciekawych rozwiązań scenograficznych przy minimalnych dekoracjach - fotel, kilka walizek - wszystko. Ze dwie dłużyzny w pierwszej części przedstawienia - nie wiem, czy to były jakieś potknięcia, ale się pojawiły. Oczywiście sam motyw życia Edith potraktowany bardzo wybiórczo - kilka wyrazistych faktów, bez wielkiego psychologizowania, ale chyba nie o to chodziło reżyserowi. W sumie spektakl, który obejrzałam z przyjemnością, słuchałam z równą przyjemnością piosenek, którym towarzyszył akordeon (bardzo dobry, zdaniem takiego laika jak ja). Dobry czas, czas wzruszeń, chwila zatrzymania się i zastanowienia nad ludzką konstrukcją.
Kilka danych:
- "JA, EDITH PIAF" - Mieczysław Gajos, Alina Skiepko-Gielniewska
- Reżyseria: Alina Skiepko-Gielniewska
- Lalki i kostiumy: Maria Balcerek
- w roli Edit Piaf Joanna Stasiewicz
- Anna Zadęcka
- Jerzy Stasiewicz
- Robert Wojciechowski
wtorek, 6 września 2011
Ziołowy ogród botaniczny
Znajduje się na Podlasiu, w miejscowości Koryciny, gmina Grodzisk, około 70 km od mojego miejsca zamieszkania. W ostatnią wrześniową niedzielę wybraliśmy się tam na przejażdżkę i spacer. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)