poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Niedziela na Podlasiu

W czwartek pojechałam do Poznania, żeby być na spotkaniu z Małgosią Południak i jej debiutancką książką "Czekając na Malinę"; owemu spotkaniu poświęcę oddzielny tekst, ponieważ jest jak najbardziej tego warte. Następnego dnia po owym spotkaniu zgarnęłam Dorotę i zabrałam ją do do tej mojej Azji (jak to czasem co bardziej zarozumiali Wielkopolanie nazywają Podlasie). W sobotę zdobywałyśmy Białystok (włóczęga, zakupy, obiadek...), a w niedzielę zaplanowałyśmy Tykocin i w drodze powrotnej Choroszcz. Z sercem na ramieniu sprawdziłam na trasę i stwierdziłam, że i tak będę jechać na czuja, więc: śniadanko, zbieranie się, samochodzik i fruuuuuuuuuuuuuu - pojechały. I właściwie bez większych perypetii dotarłyśmy do tego miasteczka, które chlubi się piękną historią. Informacji w necie o Tykocinie dostatek, na przykład TUTAJ, nie ma co przepisywać. Na zdjęcia można popatrzeć. A przede wszystkim - odwiedzić osobiście Podlasie.

Widok od strony kościoła p.w. Świętej Trójcy na plac z pomnikiem Stefana Czarnieckiego i niewysoką zabudowę.

Tykocińska synagoga, pełniła swoją rolę od 1642 (sic!) do 1941 r.

I zabudowania w okolicy synagogi.

Piękne, ciepłe wnętrze pełne słońca wpadającego przez duże okna - na środku - bima.

Wspomnienie rzeczywistości, której już nie ma. 

Aron ha-kodesz - ołtarzowa szafa na zwoje Tory.

W budynku synagogi obecnie mieści się muzeum.

Dorota pod wielkim wrażeniem.

Chanukowe świeczniki.

I niespodzianka... Kubuś Puchatek tutaj?!!

Bywa i tak. :)
 Dzieci...

Wejście dla kobiet i dzieci.

W którym domku chcielibyście mieszkać?

Na jednym końcu kościół, na drugim - synagoga.

A przed synagogą się pracuje...

Obok, w dawnym domu talmudycznym, galeria malarstwa Z. Bujnowskiego, ekspozycja poświęcona życiu i działalności Zygmunta Glogera oraz kolekcja wyposażenia dawnej apteki w małym miasteczku.

Z dawnego domu talmudycznego wędrujemy na obiad...

...do restauracji w jego piwnicach o wdzięcznej nazwie:

A po konsumpcji smakowitych dań kuchni żydowskiej jedziemy dalej.

Kościół parafialny pod wezwaniem Świętej Trójcy w Tykocinie oraz zespół klasztorny pomisjonarski został wzniesiony z fundacji hetmana Jana Klemensa Branickiego.

 Elewacja frontowa w rodzaju fasady parawanowej.

 I główny ołtarz - kościół przygotowany do ślubu.

Z Tykocina "wstąpił do piekieł, po drodze mu było" - zajeżdżamy do Choroszczy, gdzie trwa Jarmark Dominikański. Tłumy.

Jednakże po Kubusiu Puchatku w synagodze, wszędzie widzę balony...

Różnorodne...

Bardzo różnorodne...

W Tykocinie witał nas, a w Choroszczy żegna Puchatek. Lecimy do domku, na czuja znowu, trafiamy. 

1 komentarz:

  1. Żony zawsze robią na mnie wrażenie, w każdym miejscu... i w aucie i w synagodze, wszędzie

    OdpowiedzUsuń