wtorek, 29 stycznia 2013

W reteskowie haikowo i hajgowo


W The 105th WHA Haiga Contest (01/2013)  moja haiga. Wśród 32 autorów aż sześciu Polaków! Poza mną opublikowani: Robert Kania, Wilhelm Karud, Magorzata Miksiewicz, Mariusz Ogryzko, Irena Szewczyk.


W International Kukai nie udało mi się powtórzyć poprzedniego sukcesu i zajęłam przedostatnie (zaszczytne) miejsce z jednopunktowym wynikiem. Zwyciężył Don Wenthworth z USA, a z Polski haiku wysłali także: Lech Szeglowski (7 pkt), Robert Kania (3 pkt) i Krzysztof Kokot. Wyniki tutaj: Results of No.10 International Kukai

evening bells
sing lullabies
for the hills

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Hu hu ha! Hu hu ha! Nasza zima zła!

I piękna, zwłaszcza dziś, kiedy szadź wszędzie, trochę już słońca, mrozik.




piątek, 18 stycznia 2013

Dlaczego nie jestem feministką?

Zamiast pojechać dziś do Warszawy, zdecydowałam, że czas na ciężką pracę. Remontujemy nasze gabinety, więc trzeba było wszystko powynosić. Wszystko w sensie: my z licznymi pomocnikami papiery i tym podobne, natomiast panowie resztę, czyli meble, dywany. I tym podobne. Takie puste i wielkie te pokoje teraz, ale za to po remoncie będzie luks i torpeda. Wysłana po farby zakupiłam "plantację kawy" oraz "aromatyczny kardamon" do siebie - kawa z kardamonem... sądzę, że zaiskrzy. Do sekretariatu zaś również "plantację kawy" - żeby coś nas łączyło oraz "korzeń kurkumy", żeby dzieliło. Czułam na swych barkach wielką odpowiedzialność, bo w kolorystyce wybranej przez mię kolejne iks lat będziemy funkcjonować. Ho ho... Wynosiliśmy te rzeczy, wynosiliśmy... znaczy potem to już tylko komenderowałyśmy, a męska brygada dźwigała i dźwigała... I właśnie wtedy stwierdziłam kolejny raz, że nie zamierzam być feministką. Wojtek na to, że jego syn mówi, że u feministek feminizm kończy się, kiedy trzeba wnieść szafę na trzecie piętro. Doszłam do wniosku, że dlatego feministki nie pracują także w firmach pogrzebowych... Basia dodała, że może się to zmienić, kiedy z trumien przejdziemy na urny. Jakoś zeszło nam tak na nieco czarny humor. Ale wynieśliśmy wszystko i po niedzieli - malowanko. 

Wróciwszy zaś do domu, umęczona fizyczną pracą tragarza rzeczy drobnych, zasnęłam snem sprawiedliwego. A że przysnęłam bez kocyka, to zdążyłam się obudzić na tyle wcześnie, że postanowiłam obrać kierunek zakupowy. W Auchanie emalia olkuska, szkło i bambusowe misy na wagę, rozbawiło mnie to na tyle, że zakupiłam niewielki rondelek z Olkusza oraz wielką misę z bambusa, na którą miałam zakusy od wieków. Oraz różnego rodzaju produkty spożywcze. Poza tym w Empiku "Topos" z tomikami Grupińskiego i Brakonieckiego, a w sklepiku tuż obok - kaaaaawę, kawę w ziarenkach, niezmieloną, gdyż dzięki mej rodzince podczas ubiegłorocznej wigilii stałam się szczęśliwą posiadaczką młynka do kawy i teraz mogę celebrować mielenie. Jutro rano będę mielić, parzyć, próbować, gdyż jest to kawa aromatyzowana dwojga smaków: marcepanowa oraz creme brule. 

Poza tym właśnie piję otrzymany w prezencie piekielnie słodki likier tiramisu, do którego Małgosia kazała mi zaparzyć kawę. Likier z kawą, mniam! Sądzę, że pomysł jest świetny ale mało wykonalny. Wieczorem nie mogę pić kawy, bo nie będę spać, rano nie mogę pić likieru, ponieważ nie będę mogła kierować! Cóż za dylematy! Oraz, oprócz dylematów, pomieszanie z poplątaniem w tym poście. Zamiast naukowego wykładu na temat feminizmu - dyrdymałki, remonty, farby, zakupy, kawa z kardamonem oraz misa z pomarańczami.


środa, 16 stycznia 2013

Żółte latarnie, niebieskie światełka

Zjada mnie czas, zjadam się sama, jestem Uroborosem i mogłabym w końcu odgryźć ten ogon definitywnie. Coraz mniej mnie w necie, coraz więcej w rzeczywistości i w literaturze. Męczą mnie wojenki, wojny, podchody, partyzantka, działania obronne, działania zaczepne - otwieram fejsbuk, a tam wiecznie ktoś przeciw komuś i zawsze moja racja najmojejsza i najprawdziwsza, żadnego szacunku do tego drugiego, jakby  ludzie się zamienili w zwierzęta, które nawet w wigilię ludzkim głosem nie przemówią. Po co więc to wszystko czytać? Lepiej opatulić się, bo śnieży i mrozi, wyjść w biały świat. To nic, że na stole została jeszcze praca do zrobienia, później. Oddech zamienia się w parę, chucham obłoczkami. Latarnie dziś dziwnie żółte, powietrze pachnie śniegiem, prawdziwym styczniem. Wracam, na balkonie świątecznie migocą niebieskie lampki. Biorę prysznic, parzę melisę z gruszką, czekam, aż wyschną włosy. Czytam, piszę. W oddali żółte latarnie, za oknem niebieskie światełka.

piątek, 11 stycznia 2013

Kazanecki, Kazanecki!

W tym zabieganiu głupim, niezainteresowana bezpośrednio, zapomniałam, że to czas i pora na Kazaneckiego. Oto pięć książek nominowanych do nagrody:

1. „Gub, trać, porzucaj” –  Dariusz Adamowski, Mamiko, Nowa Ruda 2012
2. „Piwonia, niemowa, głosy” –  Krzysztof Gedroyć, Nowy Świat, Warszawa 2012
3. „Biały stok” – Mira Łuksza, IBIS, Warszawa 2012
4. „Dworzec św. Łazarza” –  Wojciech Roszkowski, Teatr Mały, Tychy 2012
5. „Śmierć proroka i inne historie o końcu świata” – Tadeusz Słobodzianek, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.

Twardy orzech do zgryzienia dla Kapituły. :)

niedziela, 6 stycznia 2013

Żłóbek XXI wieku...

... w pracach dzieci... Moje dwie ulubione. :D




czwartek, 3 stycznia 2013

Radostki

Piękna podlaska zima w samym jej środku zamieniła się w ciapę i deszcz. Poszłam do sklepu, nie wzięłam parasola (Ola jedna!) i wróciłam mokra jak przysłowiowy pies. Na szczęście są jeszcze w życiu człowieka małe rzeczy, które dają sprawiają radostki. Gorący prysznic z truskawkowo-miętowym żelem, miękki szlafrok prosto z prania, jogurt kokosowo-migdałowy i wynaleziona wśród kiczowatych wioskowosklepikowych pomysłów na prezenty ceramika: miseczka i kubek. Fioletowe! Herbata z nowego kubka i plejty najróżniejsze na gg.