wtorek, 16 lipca 2013

Czas na Irlandię: ku Cliffs of Moher

Wszystko rozpoczęło się, kiedy nad poznańskim lotniskiem malowniczo zachodziło słońce...


























Bardzo chciałam wstawić to powyższe zdjęcie, dlatego MUSIAŁAM o tej malowniczości itd... ;)

Tak naprawdę zaczęło się o wiele wcześniej, bo gdzieś jeszcze w szkole podstawowej, gdy na muzyce uczyliśmy się piosenki o Irlandii:

Jest kraj, zielony kraj, wrzosów i łąk,
Morza skalisty brzeg, zamglony ląd...
Ciepły wiatr spoza wzgórz chmur żaglowce gna...
Ten kraj, daleki kraj, to Irlandia ma.

Stary wiersz, stara pieść o Irlandii dźwięczy znów
i przynosi krzyki mew z daleka tu...
Myślą pobiegnę tam, gdzie morza brzeg,
gdzie zaprowadzi mnie irlandzka pieśń...


Poznać chcę inny świat, światła innych miast,
długiej podróży smak i przygody czar.

Niestety, nie znalazłam w necie, o dziwo, wersji śpiewanej, a szkoda.  W każdym razie właśnie wtedy zaczęła się moja fascynacja Irlandią i marzenie, żeby ten zielony kraj zobaczyć. Wiele, wiele lat później los postawił na mojej drodze Małgosię, zaprzyjaźniłyśmy się, a potem Ona wyemigrowała do Irlandii. Kiedy więc zbliżały się wakacje, a Małgoś usilnie nas zapraszała do siebie, to ba - z radością szykowałam się do podróży: spotkanie z ludźmi, których lubię bardzo plus sceneria marzenie - czy mogą być idealniejsze wyprawy?

Więc kiedy już moje sprawy "tutaj" mogłam zamknąć, pofrunęłam "tam". Dziesięć dni w Irlandii nie rozczarowały mnie bynajmniej, to był piękny czas. A najzabawniejsze w tym wszystkim, że "kraj deszczowców" zbuntował się na nasz przyjazd i tylko w dniu pierwszym mieliśmy pochmurną pogodę, a potem słońce i słońce, że opaliliśmy się prawie jak na Teneryfie. ;) Ponoć od pięciu lat takiego lata nie było - na zdjęciach błękitne niebo. 

Ale po kolei, po kolei... Dublin przywitał nas nocą, zostałyśmy odebrane, zapakowane do samochodu - i w drogę do Athlone. Wyjechaliśmy na ulicę, a ja przeżyłam szok, bo tam naprawdę jeżdżą lewą stroną... Wciąż miałam wrażenie, że coś jedzie "po naszej części" na czołówkę, a towarzystwo w samochodzie niezły ubaw z moich komentarzy, że jak to wjeżdża się na rondo w lewo, a potem zakręca w prawo... :)))

Nasza pierwsza wyprawa... Cliffs of Moher, czyli Klify Moheru. Gazeta.pl wymienia je wśród 50 cudów natury, które trzeba koniecznie zobaczyć. Zanim jednak dotarliśmy na wybrzeże, po drodze "zahaczaliśmy" o różne inne fascynujące miejsca, a potem podróżowaliśmy brzegiem oceanu. Widoki nieziemskie. 

Jak to mawia Małgosia, w Irlandii gdzie się nie rzuci kamieniem, to jakieś zabytki, ruiny, kościoły, klasztory, zamki...

No i murki! Irlandczycy uwielbiają murki. Ponoć są szkoły ich układania - same kamienie, żadnych zapraw i klejów, potem to wszystko porasta zielenią, widoki, że ach.




























Ciekawa jestem, czy ktoś wie, cóż to uwieczniłam na zdjęciu tym oto:


Oczywiście - wodorosty wyrzucone na brzeg. :)

Po drodze Blackhead - automatyczna latarnia morska w miejscu połączenia oceanu z zatoką Galway.


Zanim ruszymy dalej, próbuję zabawić się w Syzyfa. Niestety, trzeba mierzyć siły na zamiary, głaz ani drgnie...

Docieramy do Kinvary - portu i wioski rybackiej w Hrabstwie Galway. Niestety, zapomniałam doładować baterię w aparacie i od tej pory będę bazować na zdjęciach z telefonu. No i na szczęście są jeszcze współtowarzysze podróży, dzięki którym pojawiam się na fotografiach. :))

Po poprawkach w Irvan View co nieco na zdjęciach widać, ten dom poniżej jest kryty... strzechą, po drodze spotykamy więcej takich dachów.


XV-wieczny zamek Dunguaire Castle.

Po drodze jeszcze widoki na ocean...


I wreszcie klify...  Oczywiście Wikipedia słówko o nich pisze TUTAJ. Ja podziwiam.

No i chociaż tylko telefonem, robię kilka zdjęć.



Pod widokową wieżą sprawdzam, jak się miewam w zetknięciu z irlandzką ziemią, a Małgosia szybko to uwiecznia. :)

I idziemy na klify, widać z daleka, jak nadciąga mgła, mocno wieje, coraz zimniej.



Kiedy schodzimy na dół, "świat się dookoła kończy", niewiele widać, mgła iście irlandzka. Trochę zmarzliśmy, więc gorąca kawa, ostatnie zdjęcia - i wracamy.


1 komentarz:

  1. "Jest kraj, zielony kraj, wrzosów i łąk,.... Niestety, nie znalazłam w necie, o dziwo, wersji śpiewanej, a szkoda"
    Polskiej wersji nie ma ale jest pierwowzór irlandzki równie piękny https://www.youtube.com/watch?v=xqUr8t9aMLY

    OdpowiedzUsuń