czwartek, 1 maja 2014

Czwarta nad ranem...

Właśnie minęła prawie przed chwilą, a u mnie bezsennie. Niebo już nie jest ciemne. Zrobiło się szaroniebieskie, blisko świt. Jest 4.20. Chyba bezsennością zadziałał długi weekend - organizm nie potrafi wyhamować po pędzie codziennym. Wychodziłam z pracy w środę i stawałam zdziwiona, że wszystko zrobione, że już mogę iść, że naprawdę nic nie trzeba ogarnąć, to, co trzeba było skończyć - skończone. 


Wieczorem próba, coraz bliżej premiera, drżymy, denerwujemy się, czekamy na stroje, kombinujemy dekoracje, działamy ze światłem i muzyką. Stres, stresik, stresiczek... Zupełnie amatorska grupa w zupełnie nowym - i dla nas pierwszym - spektaklu "Tylko nie Zenuś!" mojego autorstwa. Jeżeli nic się nie zmieni, to premiera odbędzie się 17 maja... Aaaaaaaaaaa, to za dwa tygodnie! 

Chwila przerwy na herbatę i robi się 4.35, a niebo rozjaśnia się zupełnie. Zaczyna się dzień, a ja jeszcze nie miałam nocy. Bezsenność przychodząca po cichu jak kot, kiedy możesz sobie pospać jest doprawdy irytująca. 4.44 - urodziny godziny, jak to mawiają dzieci - zaczynają śpiewać ptaki. Zawsze będę wspominać pewien majowy weekend sprzed lat, kiedy to pewna moja koleżanka goszcząca w moim domu obudziła się nad ranem (ciepło, otwarte okna) z życzeniem: retesko, wyłącz te ptaki! A że dookoła drzewa, sad niewielki, lipy, klony, więc pilot na ptaki niestety nie zadziałał... Dawne, dobre czasy.

W poniedziałek podsumowaliśmy projekt "Nasz kawałek świata" - przy Ośrodku Kultury działa infokiosk, ukazał się folder o tym samym tytule - historia, zabytki, sztuka, kultura, przyroda Ziemi Juchnowieckiej. Oprócz tekstów pojawiły się w tej publikacji moje ekfrazy do "tutejszych" zdjęć. I oto jedna z nich:


















Zaginione wsie: Ciekuny

Miejsca zapomniane, światy nieodległe, a już obce, oddane
zatraceniu: ziemie zasiedlone, wydeptane ścieżki, ale nie dziś
– wczoraj, przedwczoraj, dawniej. Widzę to: niskie chaty,
dzieci bawiące się na progu, słomiane strzechy straszące
rozczochraną czupryną. Codzienność wypełniona pracą
i świętowaniem, kiedy nadchodzą błogosławione dni
odpoczynku. Życie wyregulowane wschodami i zachodami
– jednakowo zgrzebne dla wszystkich. I to, co pomiędzy:
ludzkie słabostki, ludzkie miłości, ludzkie nienawiści
i ludzkie cierpienia; nic się w tym względzie nie zmieniło
przez wieki: ktoś rodzi się, a kto inny umiera. Patrzę,
mrużę odpowiednio oczy i pojawiają się cienie,
niewyraźne zarysy – kim byliście? Jakie kataklizmy
dotknęły tej ziemi, że po rodzinach, domostwach,
zagrodach została tylko przestrzeń? Patrzę znów:
kępa drzew na wzgórzu, zbrązowiałe rżysko,
równo zaorane bruzdy sypkiej ziemi.

4 komentarze:

  1. a czego nie śpi?
    chcę folder. podpisano Bazyliszek

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja byłam rzekłam o tych ptakach. a potem jeszcze to koszenie trawy...

    cicho

    OdpowiedzUsuń